Powrót do 2017

Mongolia na rowerze

osoby: Beata,  Magda, Marzena, Renia, Kris, Michał (Krokodyl)

termin: lipiec 2017

czas:  1 miesiąc

trasa: Ułan Bator – Karkhorum – Orkhon Valley – Arwajcher – Saikhan-Ovoo – Mandal Ovo – Dalanzadgad – Khongoryn Els – Ułan Bator – Park Narodowy Terelj – Darchan

Mongolia – odległa, tajemnicza, wyczekiwana…

„A po co wy tam jedziecie? Przecież tam nic nie ma, tylko stepy” – tak mówili wszyscy, którzy dowiadywali się jaki kierunek będzie celem naszego najbliższego wyjazdu.

Jak bardzo się mylili!

Na „pierwszy ogień” poszła Dolina Orhonu wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO ze względu na jej tradycyjny krajobraz kulturowy.

Z Karkhorum skierowaliśmy się na pustynię Gobi. Pierwszy raz ujrzeliśmy ją z samolotu. Gdzieś tam w dole przebijała się między chmurkami. Przypatrywaliśmy się jej z uwagą i pewną nutką niepokoju… „Lecimy i lecimy, a ona się nie kończy…!

Gobi. Wielki szacunek dla tych, którzy tu żyją. Przetrwać w tak skrajnych warunkach to ogromna sztuka. Do tego wszyscy są pogodni i niesamowicie gościnni – dzielą się tym co z trudem udaje im się tu wytworzyć..

Gobi.  Wyjątkowe w tym roku upały, drogi w kategoriach: piaskownice,tarki, grząskie żwirówki, zero cienia, problemy z woda, wiatr w twarz jakby ktoś włączył tysiące suszarek ustawionych na maksymalną temperaturę… Ale też miliardy gwiazd na wyciągniecie ręki, potężne spektakularne, ciągnące się ponad 100 km wydmy Khongoryn Els ze śpiewającymi piaskami, minerały i skamieniałości, szkielety dinozaurów, włóczące się baktriany, jadalne rośliny, oazy ze źródlaną wodą, strzeliste góry z nieoczekiwanie rajskimi wąwozami… Doprawdy nie rozumiem dlaczego na nasz widok ludzie najczęściej mówią… crazy;) Cóż, może i głupki, ale za to jakie szczęśliwe!

Z Gobi kierujemy się znów do Ułan Bator, aby wyruszyć na wschód i północ. Krajobraz się zmienia, dominuje zieleń, jest zdecydowanie łatwiej podróżować rowerem, ale drogi wciąż zaskakują swoimi niespodziankami. No i nadal spotykamy pojedyncze gery, potężne stada, pasterzy na koniach i oczywiście owoo.   

Owoo – symbol wierzeń Mongołów, miejsce modlitw i składania darów dla bogów i duchów. Każdy dokłada do owoo to i owo – a to pieniążek, a to coś do jedzenia, a to jakieś dzwoneczki, figurki, a jak ktoś wyzdrowieje, to na owoo trafiają np kule… Można zawiązać niebieski materiał w prośbie o rozwiązanie problemu, albo dołożyć kamień, gdy wyrusza się w trudną drogę, żeby szczęśliwie wrócić..Częste są ofiary ze zwierząt, z których zostają potem tylko kości. Tutejsze bóstwa nie pogardzą też gotówką.

Tutaj na dobre uciekliśmy od asfaltowych dróg, internetu, telefonów, restauracji, sklepów… Dokoła stepy, góry, jeziorka, czasem przemknie ktoś na koniu lub motocyklu. W promieniu wielu kilometrów nie ma innych mieszkańców. Samotność? Nuda? Do środka geru zapraszają nas ludzie przyjaźni, uśmiechnięci, radośni i dumni z tego, jak żyją i kim są…W Mongolii dominuje Przestrzeń. Nieznane mi do tej chwili uczucie przestrzeni. Wywołuje niezwykłe emocje. Zupełnie inne od wszystkich dotychczasowych doznań i doświadczeń. Jak bardzo nie zdajemy sobie sprawy co faktycznie potrzebne nam do życia, a wtłoczeni w ciasnawe ramy codzienności i szalony pęd przed siebie zapominamy o nas samych… Tak sobie to ogarniałam rozglądając się wokół każdego dnia tej podróży… Gdzieś w mongolskich górach spotkało się tyle rodzajów piękna, barw, obrazów, zapachów zamkniętych w niewyobrażalny spokój, a jednocześnie rozciągniętych w nieskończonej przestrzeni. Uczucie całkowitej wolności nam tu towarzyszyło – jak to dobrze, że nie musimy  pędzić na pociąg, samolot, do pracy, na zakupy. Przedłużamy te chwile. Zbieramy się niespiesznie, wiedząc, że wiele dni wciąż przed nami…

foto z opisami cz I: Mongolia południowa, czyli „gobijskie klimaty”

foto z opisami cz II: Mongolia północna, czyli „w krainie Czyngis – chana”

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments