Punta Arenas i Cieśnina Magellana

Cieśnina Magellana. Dwa słowa. Morska bryza na pozbawionej ludzi plaży. Kormorany królewskie nad głową. Fale, na których unoszą mnie wybuchy nie opanowanej euforii…

Bo przecież będąc dzieckiem, nawet w najdziwniejszych fantazjach nie wpadłam na to, że kiedyś, w odległej przyszłości będę kąpać się w tym legendarnym miejscu. Ożyli bohaterowie zaczytywanych w szkolnych czasach książek, a przemierzane palcem po mapie trasy bohaterskich podróżników, żeglarzy, odkrywców nagle pojawiły się na wyciągnięcie dłoni.

W Punta Arenas robię sobie jeden dzień odpoczynku. Tutaj też zaczyna się mój samotny etap podróży. Magda, Ola, Wojtek są już w Polsce, a „Irki” po trekkingu w Torres del Paine ruszyli autobusem do Ushuaia – czeka na nich jeszcze cała Ameryka Południowa (przynajmniej tak w tym momencie sądzimy). Co prawda moje pierwotne plany zakładały, że do Ushuaia też pojadę autobusem kończąc rowerowy etap właśnie w Punta Arenas, ale najwyraźniej plany są po to, aby móc je pięknie zmieniać. Wciąż jeszcze nie mam dość roweru, postanawiam więc jechać dalej – do Ushuaia to jeszcze kilka dni drogi.

Tymczasem rozglądam się po tutejszej metropolii – to największe miasto, w którym jestem od początku wyjazdu. Zostawiam bagaże w hostelu i na lekko rowerem ruszam w stronę przystani promowej kupić bilet na przeprawę na Ziemię Ognistą, a potem zwiedzam miasto.

Niedaleko portu trafiam na fascynujące repliki okrętów. Stoją tu: „Victoria” Magellana, „Beagle” dowodzony przez Fitz Roya, na którym w swą słynną podróż ruszył Darwin. Jest tu też replika okrętu „Endurance” Shackletona, który co prawda utknął w antarktycznych lodach, a w konsekwencji zatonął, ale jego dowódca okazał niezwykłe męstwo i odwagę i na szalupie ratunkowej „James Caird” (też tutaj obecnej) ruszył po pomoc.

Z portu wracam do centrum Punta Arenas nowiutką drogą rowerową biegnącą wzdłuż wybrzeża. Przed miastem ciągną się piaszczyste, puste całkowicie plaże. Takiej okazji nie mogę zmarnować. Kostium kąpielowy oczywiście mam przy sobie, a więc po chwili wskakuję w fale. Woda jest całkiem przyjemna, słońce świeci, tylko wiatr głowę urywa. Kąpiel w Cieśninie Magellana. Nie, to nie jest sen 🙂

Jeden dzień wystarcza, żeby zobaczyć tutejsze atrakcje, łącznie z wizytą na targu rybnym. Niestety, ze względu na silny wiatr odwołane są rejsy na Isla Magdalena, na której żyje potężna kolonia pingwinów magellańskich. Szkoda. Mam tylko nadzieję, że uda się zobaczyć je w innych miejscach Ziemi Ognistej.

czytaj dalej

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments