Litewskie początki

Wiosna w pełni to całkiem dobry termin na wypad do krajów nadbałtyckich. 6 osób, dwa samochody i ruszamy. Kierunek Litwa. Pierwszego dnia docieramy w okolice Wilna. Parę chwil po północy urządzamy się na biwaku. Miejscówkę upatrzyłam już wcześniej dzięki relacji kolegów z forum podrozerowerowe.info. To tutaj: Skaisčio stovyklavietė. Jest miejsce na namioty, wiaty z ławami i jezioro z dobrym miejscem na kąpiel. Czegóż chcieć więcej.

Kontynuuj czytanie

Indyjski ser paneer

SKŁADNIKI

– 2 litry mleka – najlepiej świeże, prosto od krowy. Im tłustsze mleko, tym lepszy będzie ser. Najlepsze jest wiejskie, niepasteryzowane 4% (z mlekomatu lub od rolników), ew. może być butelkowe z Piątnicy, tłuste.

– 4 łyżki świeżo wyciśniętego soku z cytryny

WYKONANIE

– Zagotować mleko na średnim ogniu. Po zagotowaniu, zmniejszyć ogień, dodać sok z cytryny i cały czas mieszać. Na każdy litr mleka powinniśmy dodać dwie łyżki stołowe soku z cytryny.

– Po chwili mleko powinno zacząć się ścinać, a w garnku pojawią się drobne grudki. Kiedy mleko się zetnie, zdjąć garnek z palnika i wystudzić w pokojowej temperaturze.

– Po ostudzeniu przelać masę przez gazę odsączając grudki. Zawinąć ser w gazę, wycisnąć, uformować, przycisnąć np talerzykiem z obciążeniem, aby ser mógł jeszcze obciekać. Ja zostawiam go na kilka godzin w gazie na sitku na garnku w lodówce.

Paneer ma bardzo wysoką zawartość białka oraz potasu. Jego smak można urozmaicić przyprawami i ziołami. Wystarczy dodać je po odsączeniu grudek podczas formowania sera.  Może on być czosnkowy, z ostrą papryką, ze szczypiorkiem, z dowolną przyprawą na jaką macie w danym dniu ochotę.

Świetnie smakuje też w szpinakowym sosie. W tym wydaniu nie trzeba dodawać do niego przypraw. Sos zawiera ich wystarczająco dużo. Ser dodawany do sosów najlepiej jest przygotować dzień lub chociaż kilka godzin wcześniej, w przeciwnym razie będzie się rozpadał po wrzuceniu do sosu (ale danie i tak będzie smaczne).

Palak paneer – szpinak z serem po indyjsku

Palak paneer to jedna z moich ulubionych indyjskich potraw – ser w gęstym szpinakowo-czosnkowym sosie. Palak to szpinak, paneer – biały, indyjski ser. Delikatny smak szpinaku i sera przełamany jest wyrazistymi, indyjskimi  przyprawami. Jest to łatwe do przyrządzenia danie, chociaż czasowo wymagające jeżeli zdecydujecie się na własnoręczne przygotowanie sera, do czego gorąco zachęcam. Paneer można zastąpić innym twarogowym serem, który nie rozpuszcza się w gorącym sosie, czy podczas smażenia – np halloumi lub Capri z Biedronki (osobiście ich nie testowałam).

SKŁADNIKI (Z tych proporcji otrzymamy solidne porcje dla 4 osób):

– 0,75 kg świeżego szpinaku
– ser paneer z dwóch litrów mleka (najlepiej świeże, prosto od krowy, ew może być butelkowe z Piątnicy, tłuste
– 1 cebula
– 4 ząbki czosnku
– 2 małe papryczki chilli
– 4 plasterki świeżego imbiru
– 2 łyżki masła
– 2-3 łyżki śmietany
– 1/4 łyżeczki garam masala
– 1/4 łyżeczki kuminu
– 1/2 łyżeczki soli

WYKONANIE:

– Szpinak opłukać, osuszyć, wrzucić do gotującej się, osolonej wody (na 250 g szpinaku użyć pół szklanki wody). Gotować pod przykryciem 3-4 minuty. Zmiksować na jednolity sos.

– W moździerzu utrzeć dwie papryczki chilli z imbirem i czosnkiem (czosnek można przecisnąć przez praskę).

– Na patelni rozgrzać olej, wrzucić kumin, zamieszać, po chwili dodać drobno posiekaną cebulę.

– Gdy cebula się zeszkli, dodać pastę z imbiru, chili i czosnku, smażyć mieszając przez 3-4 minuty

– Wlać sos szpinakowy, dusić razem ok 5 minut i doprawić solą i garam masalą, zamieszać.

– Dodać pokrojony ser (kostki 1-2 centymetrowe), a po chwili 2 łyżki masła i rozrobioną śmietanę.

PODAWAĆ z indyjskimi chlebkami (naany, roti albo chapati) ew. z ryżem basmati

Radżastan wita!

„Khamma ghani” to radżastańskie powitanie, które rozbrzmiewa tu czasem zamiast popularnego wszędzie „hello”, czy hinduskiego „namaste”.

Uciekliśmy z Delhi tak szybko jak tylko było to możliwe i po całonocnej jeździe pociągiem obudziliśmy się w zupełnie innej, choć też indyjskiej rzeczywistości. Naszym celem jest tym razem Radżastan, rejon graniczący z Pakistanem o powietrzni prawie takiej jak Polska. Czysto (jak na Indie oczywiście), kolorowo i przyjaźnie.

Kontynuuj czytanie

Mesfouf – tradycyjne lekkie danie Maghrebu

Mesfouf (lub masfouf)  to danie jadane w krajach Maghrebu (głównie w Tunezji i Algierii). Główną rolę gra w nim kuskus.

Tradycyjnie spożywa się mesfouf podczas ramadanu, uroczystości rodzinnych ale i zwykłych rodzinnych posiłków. Można go szybko przygotować, a więc jest świetne, żeby podać je niespodziewanym gościom.

Pewnego wieczoru, gdy podróżowałam samotnie po północnej Tunezji, zapytałam w przydrożnym gospodarstwie o możliwość  biwaku gdzieś w okolicy. „Gospodarstwo” okazało się pięknym, nowym domem, a jego gospodyni, Saudi, nie chciała słyszeć o spaniu w „oliwkach”.

– Tu jest Tunezja – usłyszałam.

Jednym z dań „na dzień dobry” był pyszny mesfouf z daktylami, swojską oliwą i cudownie czerwonymi owocami granatu. I taką wersję polecam.

masfouf

Kontynuuj czytanie

Przez serbskie „za…pupia” do Niszu

Południowa część Serbii to bardzo ciekawy rejon – przyrodniczo, krajobrazowo, historycznie. Kręcimy się więc tu dłużej.

Płaskowyż Peszter leży na pograniczu serbsko – kosowsko – czarnogórskim. Rozległa wapienna kraina z nielicznymi zagubionymi wśród gór wioskami i pasterskimi osadami. Ludzie gospodarzą tak, jak ich ojcowie i dziadkowie. Tylko stare auta na zachodnich blachach przypominają o współczesności. Rejon zamieszkują głównie muzułmańscy Bośniacy.

Kontynuuj czytanie

Górskie południe Serbii

Nowa Warosz. Przeczekujemy burzę w lokalnej knajpce. I obserwujemy co dzieje się wokół. Dzieje się. Muzyka, śpiewy, kolory, zapachy… W końcu to Bałkany. Takie w najbardziej bałkańskim stylu 😉 Tak, po to tu przyjechaliśmy.

Meandry rzeki Uvac, to, wg mnie, największa przyrodnicza atrakcja Serbii. Jestem tu drugi raz. Kilka lat temu było to dla mnie wielkie zaskoczenie, ale kiepska pogoda i brak czasu nie pozwoliły nacieszyć się tym miejscem do woli.

Kontynuuj czytanie

Park Narodowy Tara. Serbia południowa.

Užice – niewielkie turystyczne miasteczko ładnie położone w głębokiej dolinie rzeki Dzieciny. Tu kończy się nasza podróż koleją. Oddychamy z ulgą – teraz już tylko rowery.

Na początek rozglądamy się za sklepem, barem… Nie znajdujemy jednak nic, gdzie moglibyśmy dostać jakieś miejscowe specjały. Może i dobrze, bo niewiele czasu zostało do zmroku, a chcemy wyjechać z miasta i znaleźć miejscówkę na biwak. Początkowo jedziemy wzdłuż rzeki przez rekreacyjne tereny (a właściwie przebijamy się przez tłumek masowo spacerujących tu ludzi) z widokiem na górującą nad nami twierdzę.

Droga prowadzi zwężającym się wąwozem i nagle się kończy. Co dalej? Winda? Tak, właśnie windą (!) wyjeżdżamy z miasta na stary most kolejowy i ruszamy śladem pozostałym po starym torowisku. Przejeżdżamy liczne tunele, szlak wije się wzdłuż rzeki pomiędzy skalnymi ścianami.

Po kilku kilometrach znajdujemy idealną miejscówkę – w dole, tuż nad rzeką. Kąpiel w lodowatej wodzie po upalnym dniu wprawia nas w doskonały nastrój. Zasypiamy przy szumie wody. Jak ja to uwielbiam!

A rano… czekają nas pierwsze wpychy i pierwsze „zagubione” drogi.

Kontynuuj czytanie