Zaczynamy nową przygodę. Pierwszych wrażeń tym razem dostarczyły nam linie Qatar Airways, dzięki którym poczuliśmy się niczym Tom Hanks w „Terminalu”. Godziny spędzone na lotnisku w Doha bez bagażu, dokumentów i jedzenia, za to w poczuciu dziwnego odbijania się od ścian tutejszego terminalu z uśmiechającymi się pracownikami tegoż.

Z przyczyn niezależnych od nas zmieniono nam lot do Wietnamu, ale „ktoś” całkowicie o nas zapomniał podczas przebukowywania biletów. Tak długo, jak byliśmy grzeczni i uprzejmi „nie dało się” nic załatwić, dopiero awantura, straszenie konsulem i „wchodzenie na ambicje” ponoć „najlepszej linii lotniczej na świecie” poskutkowało. Dostaliśmy nowe bilety, oddano nam dokumenty i zaproszono do lotniskowego baru z kuponami obiadowymi.

Mogliśmy się już cieszyć, że lecimy do Wietnamu. Co prawda wylądowaliśmy ok 800 km na północ niż było w planie. Zamiast do Da Nang Qatar Airways dostarczyły nas do… Hanoi.

No ale w końcu plany są po to by je zmieniać. Dzięki temu w ekspresowym tempie zwiedzamy Hanoi i w nieco wolniejszym z niego wyjeżdżamy.
