Fitz Roy – góra legenda

Fitz Roy – ta legendarna góra zdominowała nasze ostatnie dni. Gdy wyrosła dosłownie na wprost nas ponad jeziorem Desierto, zachwyciła swoim kształtem, Olę zmusiła do odwrócenia obrazu o 180 stopni, sympatycznego Szwajcara Leo – do podrzucenia w górę roweru wraz z sakwami, a wszystkich do pozostania na najpiękniej położonym miejscu biwakowym na świecie 😀… Następny dzień to rejs na drugą stronę jeziora (cały czas z widokiem na FR oczywiście) i znów biwak, a nawet kąpiele w rzece Electrico u jego stóp.

Wciąż nam mało, więc porzucamy rowery w nadrzecznych krzakach i ruszamy na całodniową wycieczkę pod północną ścianę Fitz Roya. Piękny słoneczny dzień i niezapomniane krajobrazy to jedne z najwspanialszych dotychczasowych chwil wyjazdu… Pierwszy odcinek trasy jest łatwy, prowadzi doliną rzeki Electrico do schroniska Piedra del Fraile, przy którym jest też miejsce na postawienie namiotów. Większość osób rusza w górę po noclegu właśnie w tym miejscu. My z naszego biwaku wyszliśmy wcześnie rano, a więc przy schronisku tylko krótki odpoczynek i ruszamy dalej. Zaczyna się ostre, niełatwe podejście. Zaczyna się też solidny upał. Trasa robi się męcząca, tym bardziej, że spodziewaliśmy się raczej górskiej, wietrznej pogody i dysponujemy niezbyt letnim ubiorem. Dobrze, że od czasu do czasu trafiamy na strumyczki wody – przynajmniej można ugasić pragnienie i nieco się schłodzić. Za to okolica i widoki wynagradzają wszelkie trudy. Docieramy do Piedra Negra, biwakowego miejsca stanowiącego punkt wypadowy do wspinaczek na pn ścianie Fitz Roya. Wierzchołek wydaje się na wyciągnięcie ręki, wokół lodowce, niewielkie jeziorka i ścieżka prowadząca na przełęcz del Cuadrato. Ola biegnie na przełęcz, my zostajemy na Piedra Negra. Przed nami długa droga powrotna, ze szczególnie trudnym stromym fragmentem zejścia po osuwających się żwirkach. Moje buty już tego nie wytrzymują i po prostu rozpadają się z każdym krokiem! Za to wciąż zachwycam się tutejszą przyrodą – w pewnym momencie poniżej mnie dostrzegam przelatujące kondory. „Wyżej niż kondory” – natychmiast przypomina mi się klasyk górskiej literatury Wiktora Ostrowskiego!!! Cudowna wycieczka. Na koniec dnia kąpiel w rzece, wieczór pod rozgwieżdżonym południowym niebem i kolejny piękny biwak.

Znad rzeki Electrico już blisko do argentyńskiej cywilizacji. Długo wyczekiwane turystyczno – wspinaczkowe El Chalten to mekka wspinaczy z całego świata. Fitz Roy i Cerro Torre działają jak najsilniejsze magnesy. Jednak my najpierw korzystamy z dobrodziejstw cywilizacji – zatrzymujemy się na jednym z kilku niewielkich campingów, biegniemy do dużego marketu, gotujemy same pyszności, załatwiamy zaległości w kontaktach. Wi- fi dostępne jest w centralnych punktach miejscowości – na skwerku, dworcu autobusowym, w licznych knajpkach, na naszym campingu.

El Chalten jest cudownie położone – wokół wznosi się niesamowity mur strzelistych szczytów. Żeby lepiej im się przyjrzeć, ruszamy na pobliskie punkty widokowe: Mirador de los Condores, z którego skalne szczyty prezentują się wyjątkowo okazale i Mirador de las Aguilas, na którym przyglądamy się potężnemu jezioru Viedma i naszej dalszej bezkresnej drodze 🙂 Po zejściu zaglądamy jeszcze do Centrum Informacji o Parku Narodowym Los Glaciales. Są tu ciekawe ekspozycje, a strażnicy parkowi chętnie udzielają informacji na interesujące nas tematy.

Wyposażeni w niezbędną wiedzę i jeszcze bardziej niezbędne zapasy możemy ruszyć dalej. Przed nami ponad 200 km kompletnych pustkowi.

czytaj dalej

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments