osoby: Marzena, Iwona, Janusz, Leszek
termin: styczeń 2014
czas: 14 dni
Maroko na zimowe ferie? Czemu nie? Bilety „okazyjnie” kupione na początku października. Tanie linie przewiozły nas z Berlina do Agadiru. Wracaliśmy z Marrakeszu…
Pierwsze dni to piękna zima w Atlasie. W Polsce w tym czasie krucho ze śniegiem:-), a my tu brniemy w wielkich zaspach…
Mimo niełatwych warunków pogodowych mamy pewne sukcesy: wchodzimy na Jebel Toubkal (4 167 m n.p.m.), dzięki nagłej poprawie pogody mamy całkiem dobra widoczność, biwakujemy w górach, a nawet nie dajemy się tak całkiem przerobić miejscowym wyciągaczom kasy:-)
Po górskich, zimowych przygodach wracamy do Marrakeszu, wypożyczamy sympatyczną Dacię logan (to też swoisty sukces) i ruszamy na południe. Podróż okazuje się niezwykle ciekawa: mnóstwo wrażeń, krajobrazów, niespodzianek i moc nowych doświadczeń!!
Spotkania z Berberami, biwaki na pustyni (te zachody słońca!!), penetrowanie pięknych górskich wąwozów, marokańska kuchnia – harira i tadżin, pyszne owoce (mandarynkowa pełnia sezonu), lokalne targowiska, jazda terenowa naszą wypasioną Dacią (wykopywanie się z piasku trochę inaczej wygląda niż ze śniegu…)…
A na koniec, podróż lokalnymi autobusami do Essauiry, włóczęga po cudnej medynie, biwak na plaży podczas huraganowego wiatru.
Wreszcie ostatnie dni w Marrakeszu – szalona atmosfera placu Dżemaa el-Fna, błądzenie w sukach, grobowce Saatydów…
Chciałoby się jeszcze zostać w Maroku na kilka dni… co ja mówię, tygodni…
To miejsce, do którego powrót jest obowiązkowy… marzy mi się rowerowanie w tym kraju….