Palak paneer – szpinak z serem po indyjsku

Palak paneer to jedna z moich ulubionych indyjskich potraw – ser w gęstym szpinakowo-czosnkowym sosie. Palak to szpinak, paneer – biały, indyjski ser. Delikatny smak szpinaku i sera przełamany jest wyrazistymi, indyjskimi  przyprawami. Jest to łatwe do przyrządzenia danie, chociaż czasowo wymagające jeżeli zdecydujecie się na własnoręczne przygotowanie sera, do czego gorąco zachęcam. Paneer można zastąpić innym twarogowym serem, który nie rozpuszcza się w gorącym sosie, czy podczas smażenia – np halloumi lub Capri z Biedronki (osobiście ich nie testowałam).

Kontynuuj czytanie

Radżastan wita!

„Khamma ghani” to radżastańskie powitanie, które rozbrzmiewa tu czasem zamiast popularnego wszędzie „hello”, czy hinduskiego „namaste”.

Uciekliśmy z Delhi tak szybko jak tylko było to możliwe i po całonocnej jeździe pociągiem obudziliśmy się w zupełnie innej, choć też indyjskiej rzeczywistości. Naszym celem jest tym razem Radżastan, rejon graniczący z Pakistanem o powietrzni prawie takiej jak Polska. Czysto (jak na Indie oczywiście), kolorowo i przyjaźnie.

Kontynuuj czytanie

Mesfouf – tradycyjne lekkie danie Maghrebu

Mesfouf (lub masfouf)  to danie jadane w krajach Maghrebu (głównie w Tunezji i Algierii). Główną rolę gra w nim kuskus.

Tradycyjnie spożywa się mesfouf podczas ramadanu, uroczystości rodzinnych ale i zwykłych rodzinnych posiłków. Można go szybko przygotować, a więc jest świetne, żeby podać je niespodziewanym gościom.

Pewnego wieczoru, gdy podróżowałam samotnie po północnej Tunezji, zapytałam w przydrożnym gospodarstwie o możliwość  biwaku gdzieś w okolicy. „Gospodarstwo” okazało się pięknym, nowym domem, a jego gospodyni, Saudi, nie chciała słyszeć o spaniu w „oliwkach”.

– Tu jest Tunezja – usłyszałam.

Jednym z dań „na dzień dobry” był pyszny mesfouf z daktylami, swojską oliwą i cudownie czerwonymi owocami granatu. I taką wersję polecam.

masfouf

Kontynuuj czytanie

Przez serbskie „za…pupia” do Niszu

Południowa część Serbii to bardzo ciekawy rejon – przyrodniczo, krajobrazowo, historycznie. Kręcimy się więc tu dłużej.

Płaskowyż Peszter leży na pograniczu serbsko – kosowsko – czarnogórskim. Rozległa wapienna kraina z nielicznymi zagubionymi wśród gór wioskami i pasterskimi osadami. Ludzie gospodarzą tak, jak ich ojcowie i dziadkowie. Tylko stare auta na zachodnich blachach przypominają o współczesności. Rejon zamieszkują głównie muzułmańscy Bośniacy.

Kontynuuj czytanie

Górskie południe Serbii

Nowa Warosz. Przeczekujemy burzę w lokalnej knajpce. I obserwujemy co dzieje się wokół. Dzieje się. Muzyka, śpiewy, kolory, zapachy… W końcu to Bałkany. Takie w najbardziej bałkańskim stylu 😉 Tak, po to tu przyjechaliśmy.

Meandry rzeki Uvac, to, wg mnie, największa przyrodnicza atrakcja Serbii. Jestem tu drugi raz. Kilka lat temu było to dla mnie wielkie zaskoczenie, ale kiepska pogoda i brak czasu nie pozwoliły nacieszyć się tym miejscem do woli.

Kontynuuj czytanie

Park Narodowy Tara. Serbia południowa.

Užice – niewielkie turystyczne miasteczko ładnie położone w głębokiej dolinie rzeki Dzieciny. Tu kończy się nasza podróż koleją. Oddychamy z ulgą – teraz już tylko rowery.

Na początek rozglądamy się za sklepem, barem… Nie znajdujemy jednak nic, gdzie moglibyśmy dostać jakieś miejscowe specjały. Może i dobrze, bo niewiele czasu zostało do zmroku, a chcemy wyjechać z miasta i znaleźć miejscówkę na biwak. Początkowo jedziemy wzdłuż rzeki przez rekreacyjne tereny (a właściwie przebijamy się przez tłumek masowo spacerujących tu ludzi) z widokiem na górującą nad nami twierdzę.

Droga prowadzi zwężającym się wąwozem i nagle się kończy. Co dalej? Winda? Tak, właśnie windą (!) wyjeżdżamy z miasta na stary most kolejowy i ruszamy śladem pozostałym po starym torowisku. Przejeżdżamy liczne tunele, szlak wije się wzdłuż rzeki pomiędzy skalnymi ścianami.

Po kilku kilometrach znajdujemy idealną miejscówkę – w dole, tuż nad rzeką. Kąpiel w lodowatej wodzie po upalnym dniu wprawia nas w doskonały nastrój. Zasypiamy przy szumie wody. Jak ja to uwielbiam!

A rano… czekają nas pierwsze wpychy i pierwsze „zagubione” drogi.

Kontynuuj czytanie

Jak dostać się na Bałkany z rowerem?

Transport roweru gdzieś „daleko”, to zawsze wyzwanie logistyczno – organizacyjne. W zależności od celu stosuję różne rozwiązania.

Oczywiście najprościej wsiąść w samochód, zapakować rower i jechać. Ale z reguły nie przepadam za tym sposobem, a im większa odległość, tym rzadziej z niego korzystam. Chętniej wybieram pociąg, czasem autobus, a gdy nie ma innego wyjścia, samolot.

Na Bałkany jeździmy sposobem „mieszanym”. Tak też było z wyjazdem do Serbii w wakacje 2022 roku. Podobnie rok wcześniej, gdy Flixbusem dojechaliśmy do Zagrzebia, bo stamtąd już blisko do Bośni i Hercegowiny, która była naszym celem.

A tym razem celem jest Serbia. Ten dojazd, to prawdziwa mieszanka transportowa.

Kontynuuj czytanie

Czy warto jechać do Portugalii zimą?

Czy zima w Portugalii to dobry pomysł? Klimat danego miejsca jest przecież czynnikiem, który ma duży wpływ na podejmowanie decyzji o wyjeździe. W tym przypadku oczywiście wiedziałam, że styczeń w Portugalii bywa kapryśny. Bywa zimno, pochmurno i deszczowo. Ale równie dobrze może być słonecznie i całkiem przyjemnie. Cała nasza trzyosobowa ekipa była zdecydowana, żeby nie zwracać uwagi na ewentualne pogodowe niedogodności i odwiedzić Portugalię w tym czasie. To w końcu nie była wyprawa rowerowa, tylko włóczenie się tu i tam w zależności od chęci i warunków.

„Zabierzemy kurtki i parasole” i po problemie. Decyzja zapadła. Pogoda nie będzie nam mieszać w planach.

Kontynuuj czytanie