Przez pływające wioski do Battambang

Co z dzień! Po intensywnym ostatnim okresie postanawiamy trochę się zrelaksować i połączyć przyjemne z pożytecznym. Główna droga z Siem Reap do Battambang jest zatłoczona w ten najgorszy sposób. I na dodatek bez żadnej alternatywy, bo prowadzi wokół potężnego jeziora i terenów zalewowych. Tutejsze pływające wioski są dostępne tylko drogą wodną, więc płyniemy!

Nawet udało nam się trafić na odpowiednią przystań, zdążyć na odpowiednią godzinę i dać się zaokrętować na łódź, która pomieściła ponad 20 osób. Bagaże i nasze rowery trafiły na dach. Warunki podróży delikatnie mówiąc, skromne. Prócz nas w rolę sardynek w puszce wcielają się Francuzi, Niemcy i Hiszpanie. Kilka godzin pływania wśród niezwykłych dla nas krajobrazów z nawiązką rekompensują niewygody.

Potężne jezioro Tonle Sap robi wrażenie. Początkowo płyniemy przez rozległy akwen gdzie nie widać drugiego brzegu. Gdy sądzimy, że właśnie się pojawia, to dopiero robi się ciekawie. Zalewowe tereny są zamieszkałe, a że poziom wody jest bardzo zmienny, ludzie świetnie się do tego przystosowali budując pływające wioski. Bez względu na stan wody, domy, szkoły, sklepy, świątynie, unoszą się na powierzchni. Transport możliwy oczywiście tylko drogą wodną. Prąd z generatorów ładowanych na stałym lądzie, czysta woda też kupowana poza jeziorem.

Płyniemy przez wioski kanałami niczym ulicami kilka godzin, a wciąż nie mogę się napatrzeć na ten niezwykły świat. Podglądamy go na ile to możliwe, na zapas. Tym bardziej, że i większość mijanych ludzi nie pozostaje obojętna – machają, pozdrawiają i też z ciekawością nas obserwują.


Wodna podróż kończy się przed czasem ze względu na niski poziom wody. Zostajemy załadowani do jeszcze mniejszej puszki, czyli dżipa i niesamowicie pylistą drogą przez zarośla docieramy wreszcie do celu. Pokryci grubymi warstwami kurzu lądujemy w centrum powalającego upałem Battambang.

Tego samego dnia udaje nam się jeszcze zobaczyć lokalne atrakcje, czyli bambusowy pociąg i polnymi drogami dotrzeć do Jaskini Nietoperzy, z której setki tysięcy tych ssaków wylatuje każdego dnia o zachodzie słońca dając ciekawy spektakl…


Teraz można było wreszcie rozejrzeć się za czymś do jedzenia, bo w ciągu dnia nie było na to czasu… Ale właśnie wszystkie knajpki się zamknęły… Dobranoc

czytaj dalej

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments