Rezerwat Dana

Do rezerwatu docieramy późnym wieczorem pokonując znad Morza Martwego prawie 2 tys m przewyższenia! Droga jest piękna, zatrzymujemy się na jednym z punktów widokowych i obserwujemy cudny spektakl. Słońce właśnie wpada do jednego z potężnych kanionów…

Pogoda zmienia się całkowicie. Parę godzin wcześniej upał, a tutaj zimno i bardzo silny lodowaty wiatr. Wjeżdżamy w jakąś boczną, szutrową drogę i jadąc nią rozglądamy się za miejscem na biwak. Szukamy czegoś, co da nam osłonę od wiatru. Jest! Ale w tym momencie podjeżdża jakiś samochód i mili panowie koniecznie chcą nam pomóc. No, bo co my tu robimy?


– Biwak? Tutaj? Nie ma mowy. Przecież jest STRASZNIE zimno i BARDZO niebezpiecznie.
– Ale, że co? Sypiacie w namiotach nawet zimą?
– Ale, że jak? Nie boicie się groźnych zwierząt?
– Jakich zwierząt? – temat nas zainteresował.
– No, węże, skorpiony, szakale i LWY! – wobec takich lwich argumentów kapitulujemy.
Że też wszyscy tu muszą się o nas troszczyć!:-)
– Jedźcie za nami, pokażemy wam dobre miejsce na biwak, to kilometr stąd – zbieramy się z naszej miejscówki.
Jedziemy jakieś 15 km prosto na… posterunek policji turystycznej w Danie. Dzięki, panowie:-)
Gdy już zostaliśmy wypytani, wylegitymowani i napojeni herbatką, rozpoczęła się narada, co z nami zrobić. Ściągnięto posiłki w postaci oficera i zorganizowano konsultacje telefoniczne z jeszcze ważniejszym oficerem.
Wreszcie panowie policjanci proponują nam miejsce na biwak 50 metrów od ich posterunku, na widokowo, choć dość pochyło, położonym kozim pastwisku. Niestety, wiatr hula tu bez oporów, toteż rozłożenie namiotów jest niezłą zabawą. Tym bardziej, że w skalne podłoże śledzie niezbyt chcą się wbijać. Dobrze, że przynajmniej dużych kamieni wokół nie brakuje. Wiatr szaleje przez całą noc zapewniając dobre warunki do testowania sprzętu. Jakby się ktoś pytał, to nie, namiot „Naturehike” zdecydowanie nie nadaje się na te warunki. W przeciwieństwie do „Hilleberga”. Ale przecież nie musieliśmy tego sprawdzać, bo to oczywiste 😉

W końcu nadszedł ranek. I wyjrzało słońce i my z namiotów. Ale nie policjanci z posterunku, którzy zaszyli się w cieple i ani myśleli gdzieś się ruszyć. Nie czekając, aż się obudzą i zasypią nas kolejnymi dobrymi radami, czy, co gorsza, sprawdzą dokąd się wybieramy, ruszamy na kilkugodzinną wycieczkę do rezerwatu.
Samochód zostawiamy na parkingu koło meczetu w wiosce Dana. Oczywiście zaraz zjawia się miejscowy przewodnik, który proponuje nam swoją usługę, ale pięknie mu dziękujemy. Mamy aplikację OsmAnd z zaznaczoną ścieżką „White Dome Trial”, która prowadzi nas idealnie. Kilkugodzinny szlak jest przepiękny przyrodniczo i krajobrazowo. Trawersujemy stoki i ściany potężnego kanionu biegnącego przez środek rezerwatu. Docieramy w okolice Rummana Camp. Wracamy okrężną drogą – zapowiada się marsz ok 15 km, ale jeden fragment podwozi nas miejscowy pasterz, a potem, z punktu widokowego, wypatrujemy ścieżkę „na skróty”. Skrót okazuje się idealny – śladem jakiegoś rowerowego downhillu docieramy do wioski, w której zaparkowaliśmy samochód. Na do widzenia zachodzące słońce idealnie oświetla naszą dzisiejszą trasę:-)

czytaj dalej

INFO
Rezerwat Dana zdecydowanie polecam. I kilkugodzinną wycieczkę trawersem – sądzę, że jest ciekawsza niż zejście na dno kanionu i powrót tą samą drogą. Co prawda wyczytałam, że „White Dome Trial” jest dostępny tylko w okresie 15.03 – 31.10 i na dodatek tylko z przewodnikiem. Nas nikt nie zatrzymywał, pogoda była sprzyjająca (a policjanci śpiący:-))
Na tej
stronie jest więcej informacji o rezerwacie, podane są też propozycje innych tras pieszych.
Najlepsza baza noclegowa jest w wiosce Dana i okolicznych campach (nie wszystkie są czynne od listopada do marca (np popularny Rummana Camp jest zamknięty w tym czasie, a ten za dużym źródłem ponad wioską był otwarty)

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments