Liban turystyczny

Z Trypolisu kierujemy się na południe. Z każdym kilometrem i każdym mijanym miasteczkiem okolica łagodnieje. Jest nieco czyściej, budynki bardziej zadbane, pojawiają się turyści… Choć i tak ogromne ilości śmieci wciąż przerażają. Jak można taki piękny kraj doprowadzić do tego stanu!
Ale coraz częściej wśród chaosu trafiamy na perełki. Spokojne Anfeh staje się miejscem, które zatrzymuje nas na dobre pół dnia. Zamieniamy się w plażowiczów.

Kontynuuj czytanie

Trypolis i okolice

Z Bsharry leżącej na chłodnym 1400 m n.p.m zjeżdżamy pięknie prosto w środek rozgrzanego pieca na poziomie morza. Po to, by za chwilę wspinać się na kolejne 1000 m n.p.m. Początkowo jedziemy przedmieściami Trypoli (Trypolisu), które stanowią przedziwne serce warsztatów genialnych mechaników samochodowych przywracających do życia umarłe mercedesy.

Kontynuuj czytanie

Dolina Qadisza

Qadisha po aramejsku znaczy święta. To chrześcijańska dusza Libanu. Głęboka, o stromych ścianach dolina, dawniej niezwykle trudno dostępna. W pierwszych wiekach naszej ery była miejscem odosobnienia i spokoju dla chrześcijan, celem pielgrzymek. Prócz nich ściągali tu również sufici, mistycy związani z islamem. Od VII wieku dolina stała się schronieniem dla wielu grup chrześcijan uciekających przed prześladowaniami, przede wszystkim libańskich i syryjskich maronitów, ale też melchitów, jakobitów, Ormian, a nawet Etiopczyków.

Kontynuuj czytanie

Przez Góry Libańskie

To był dzień bez zabytków i zwiedzania, za to z cudnym, górskim etapem. Z gorącej doliny Bekaa upalna wspinaczka na wietrzną przełęcz 2580 m n.p.m. Podjazd długi, wymagający, bardzo przestrzenny, piękny. Na przełęczy oczywiście posterunek wojskowy. Strategiczny. Jeden z niewielu, gdzie jesteśmy kontrolowani. I widok na morze. Mgieł. Nurkujemy.

Kontynuuj czytanie

Dolina Bekaa. I Syria tuż, tuż

To potężna, życiodajna kraina sprzyjająca uprawom wszelakim. Sady, pola uprawne, hodowle zwierząt i winnice. W jednej z nich, w rodzinnej winnicy Rayak, właściciel zaprasza nie tylko na degustację wina i araku, ale i na nocleg. Korzystamy:-) Nie mamy innego wyjścia, bo degustacja była „na bogato” i w tym dniu dalsza jazda stała się niemożliwa.

Kontynuuj czytanie

Libańczycy i ich ojczyzna

Libańczycy to radośni ludzie, otwarci, gościnni i chętni do pomocy. To niesłychane ile dobrej energii potrafią nam przekazać. Mam nadzieję, że choć trochę potrafimy się odwdzięczyć. Na pewno chcemy jak najwięcej zobaczyć, dowiedzieć się, poczuć, zrozumieć. I widzę, że spotykanym na naszej drodze ludziom też na tym bardzo zależy. Żeby opowieści o ich życiu, rodzinach, problemach, radościach pojechały z nami w świat. Żeby gdzieś tam ktoś usłyszał o Libanie. O ich pięknym, ukochanym Libanie.

Kontynuuj czytanie

Liban. I tyle wrażeń

Dopiero pierwsze dni podroży, a wrażeniami można by obdarzyć konkretny kawałek życia. Spotkania. Obrazy. Zapachy. Przyroda. Historia. Zdziwienia.

Z lotniska ruszamy na południe. Najpierw przez zatłoczone, gwarne dzielnice muzułmańskie Bejrutu – typowy rozgardiasz, hałas, pęd, ale i uśmiechy, pozdrowienia i zaproszenia. Na kawę, na wodę, na owoc, do rozmowy… Pierwsze wojskowe posterunki, uzbrojeni żołnierze, pojazdy opancerzone, zasieki. Morze, plaże, śródziemnomorska roślinność i… śmieci. Morze śmieci.

Kontynuuj czytanie

… do Nicei

Ostatni punkt mojej podróży rowerowej przez kilka europejskich krajów i na Route des Grandes Alpes. Nicea. Jest okazja, żeby się tu przez dwa dni rozejrzeć. I odpocząć.

Mimo, że to duże miasto, nieformalna stolica Lazurowego Wybrzeża, z każdą chwilą coraz bardziej ulegamy nicejskiemu klimatowi… Ciekawe historie, miejsca i nieskończone możliwości podglądania tutejszego kolorowego, prawdziwie kosmopolitycznego życia sprawiają, że zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce. A oto kilka tutejszych „must see”:

Kontynuuj czytanie